poniedziałek, 25 lutego 2013

Precz z poradnikami! FELIETON

Znajoma, na spotkaniu redakcji lokalnego miesięcznika, aż wzdrygnęła się na moją sugestię zamieszczania porad konsumenckich w gazetce.
     Minęło 2 miesiące z okładem, a ja nadal pamiętam jej alergiczną reakcję na słowo "porady". Czas więc rozprawić się z tematem i własnymi myślami.

Poradniki - prywatny remanent:
Na początku, przeanalizowałam listę moich własnych lektur. Nie licząc ckliwych historii z krajobrazem w tle, koszmarków Coben'a i Brown'a, oraz kilku prawdziwych perełek - znalazłam tam zaskakująco dużo poradników.
- Większość z nich była związana z pracą: sprzedaż, finanse, marketing, promocja. Do "Dlaczego kupujemy?" i "Biblii handlowca" wracałam wielokrotnie - bo choć, w praktyce, niewiele dawały, to pomagały uporządkować wiedzę.
- Druga duża grupa to gatunek science-fiction, czyli seria instruktaży jak zostać bogatym: ojcem, kobietą, Polakiem. Cała masa historyjek m.in o tym, że jak dobrze opiszesz i sprzedaż swój życiorys to zarobisz. Tutaj niezrównanym mistrzem jest Robert Kiyosaki - prawdziwy guru książek motywacyjno - biznesowych.
- Potem zestaw wspierający mój rozwój: rozpoczęty świetnym starterem Bennewicza - "COACHING czyli przebudzacz neuronów", uzupełniany miesięcznikami, internetem i całkiem długą listą książek o rozwoju osobistym.
     A to dopiero sfera ducha - uświadomiłam sobie z lekkim przestrachem..
- W temacie rękodzieła mam na sumieniu kilka poradników specjalistycznych (szydełkowanie, makrama, haft), mnóstwo wycinków prasowych i sporą kolekcję inspiracji na stylowych.
- Miałam też w ręku poradnik Andrei Turner "Perfekcyjna Pani Domu", ale mnie nie wciągnął ;) Za to, w internecie, zbieram wytrwale cudeńka typu: "20 sposobów na ułatwienie sobie życia".
- Nie doszukałam się w mych lekturach poradników kulinarnych, wnętrzarskich, medycznych, ani religijnych. Choć patrząc na półki w księgarniach są one bardzo popularne...
     No i jak tak sobie wszystko to uświadomiłam, to wyszło mi, że na niczym się nie znam. No bo wciąż porad potrzebuję, no a przynajmniej je czytam !
Dzięki takim lekturom pojawia się, być może, wspaniała okazja, by błysnąć w towarzystwie elokwentnie erudycją. Można pochwalić się znajomością 4 sposobów na czyszczenie srebra - chociaż w praktyce nie sprawdziło się żadnego. Można także podać uzasadnienie rozkładu produktów na półkach w supermarkecie. etc...
Często jednak kolejny poradnik to następna moda, w którą dajemy się wkręcić.
Taka zbędna porada umiera bezpowrotnie, w chwili zakończenia lektury.
Po co więc było poświęcać jej swój czas?
    Poradnictwo jest dziś wszechobecne, wyziera z książek, filmów, mediów.
Wszyscy dziś są specjalistami od gotowania, wychowywania dzieci, podróżowania, mody, seksu ... no i oczywiście polityki :)
Już nic nie powinno być robione zwyczajnie.
Wszystko mamy tworzyć z pasją i profesjonalizmem.
Sałatka musi mieć przepis - jej smak już  nie wystarcza.
Do odchudzania potrzebny dietetyk, do gimnastyki trener, do porodu doula, do życia coach.
To tak jakbyśmy nagle zapomnieli umiejętności praktykowane od stuleci.
Dawna prostota specjalizacji, podziału ról w społeczeństwie, zanika.
Wraz z nią odchodzi tradycja przekazywania wiedzy w domu.
Masz dzieci? - przyznaj jak wielu własnych umiejętności im nie przekazałaś.
Nie masz dzieci? - pomyśl jak dużo swojego doświadczenia przekazali Ci rodzice...
     Żyjemy szybciej, bardziej, intensywniej, wciąż poszukujemy nowych bodźców, wyzwań, inspiracji. I jak tu znaleźć czas na zwykłą codzienność?
                                          *          *          *
PS A poradnik konsumencki, jak dotąd, w "Gazetce Sasiedzkiej" nie powstał :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz