środa, 27 lutego 2013

...lepiej bez telewizji... FELIETON

Oddajemy dzieci pod opiekę szkołom, przechodzimy na zielonym świetle, wsiadamy do windy, głosujemy w wyborach. Co dzień wielokrotnie powierzamy w ręce innych nasze życie i nasz los.
To wszystko jest:
  • dowodem zaufania do ludzi, do przepisów, praw fizyki
  • przykładem wiary w rzetelność, solidność i kompetencje;
Bo potrzeba zaufania, by kupić mięso na targu i uwierzyć, że było badane lub podać dziecku genetycznie modyfikowane warzywa, bo powiedziano, że są bezpieczne;
     Co jednak zrobić, gdy wątpimy?
Kiedyś codzienne życie ułatwiała funkcja autorytetu, która obecnie mocno się zdewaluowała. Ksiądz, żołnierz, lekarz czy nauczyciel mieli gwarantować bezpieczeństwo i wsparcie, być przykładem, pomóc podjąć decyzje. Obecnie, trudno nam wskazać jednoznaczne, żyjące autorytety;
      W konsekwencji, z roku na rok, mam coraz mniej odwagi, by okazywać zaufanie. Wygasła moja wiara w demokrację, z którą wchodziłam w dorosłość 1989roku. Nie liczę już, że jakaś mądra partia zadba o moją wolność osobistą, o bezpieczeństwo mojej rodziny i dobre rozdysponowanie zebranych podatków.
Mam poczucie, że toczę z systemem syzyfową batalię o normalność, solidność i odpowiedzialność za dane słowo. Życie dziś wymaga stałej czujności, gotowości do obrony. W wiadomościach codziennie słyszymy o przestępcach, łapówkarzach, naciągaczach, pedofilach i mordercach – i jak tu wsiąść do autobusu pełnego ludzi...?
Jak nauczyć dzieci wiary w drugiego człowieka, w jego bezinteresowność ?
Jak budować poczucie bezpieczeństwa?
Jak odzyskać równowagę?
     Trzy lata temu zdecydowaliśmy, gdzie cofnąć kredyt zaufania, by odzyskać wolność myśli i spokój ducha.
W naszym domu wyłączyliśmy telewizję – na zawsze!

praktyczne podejście do telewizora :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz