Sprawdzałam funkcje facebook'a, wytrwale obserwowałam aktywność znajomych, pilnowałam codziennych wpisów na blogu, dbałam, by kolekcja zdjęć na stylowych rozrastała się i ...
Z dnia na dzień wsiąkałam bardziej.
Okazało się :
- że z domownikami także można porozumiewać się wysyłając wiadomości;
- że kolejne nowoodkrywane możliwości, są jak nadmierna ilość rzeczy w domu,
wymagają, by o nie dbać i rządają coraz więcej mojego czasu;
- że w rozmowach prowadzonych w "prawdziwym świecie" coraz częściej wtrącam informacje z internetu lub, co gorsza, odsyłam rozmówców do sieci po odpowiedzi.
Syndrom uzależnienia dawał się we znaki coraz bardziej.
Krótki wyjazd - bez internetu i wszystko odzyskało właściwe proporcje.
5 dni wystarczyło, by nabrać dystansu i na nowo zorganizować się.
Komputer dostał w ciągu doby swój zdroworązsądkowy limit.
Za oknem jest piękny, rzeczywisty świat - szkoda, by było go przeoczyć...
zdjęcie z serwisu duitang
-_- chciałaś napisać "dedicated to Klaudia"? internet jest pożyteczny i fakt co jest za oknem czy tego tam nie ma niewiele zmienia... zwłaszcza, że po prostu za mało wychodzisz :D i to dlatego taki syndrom niedostatku krajobrazów^^ trzeba wychodzić i nerdzić to będzie tzw równowaga xD
OdpowiedzUsuń