wtorek, 8 stycznia 2013

Kryzysowa cena - FELIETON

Do sklepów nie zaglądałam, od czasu ostatniej panicznej ucieczki przed tłumem w grudniowy weekend. Bo spożywczy to się nie liczy, dla mnie nawet sklepem nie jest. Bo tu można co najwyżej wybrać wzorek na bułce, co ani życia nie ułatwi, ani nie upiększy.
     Dziś więc, uzbrojona w działającą na wyobraźnię gotówkę, wyruszyłam na podbój wszechświata. Zewsząd wołał mnie bum cenowy, wyprzedaże zastąpiły (no teraz to już prawdziwe) rozsprzedaże, szyby zdobiła cenomania do 90% taniej.
Były spadające ceny i moc ofert krzykliwie zachęcajacych do zakupów, w cenach zazwyczaj całkiem normalnych. Żadnych specjalnych fajerwerków.
Faktycznie wytropiłam też kilka prawdziwych okazji i rzeczywistych przecen, ale
pojawiają się one bardziej dla okrasy niż zasady.
     Ten prawdziwy szał reklamowych ofert, w tym roku nie przyciąga jednak zbyt wielu klientów. A ci co są raczej zwiedzają niż kupują. Ciekawie popytałam o przyczyny i sondaż podsunął kilka powodów:
Najczęstrzym argumentem, by powstrzymać się od kupowania był nadmiar posiadanych rzeczy.  Po latach pustych półek i koniecznej zaradności, nastąpiły lata nieumiarkowanej konsumpcji. Wspierani kredytami, które coraz bardziej ciążą, nieodporni na reklamy zapychaliśmy domy wszystkim co do nas ze sklepowej półki zawołało. Kobiety naznosiły już do domów ubrań dla kilku pokoleń. Mężczyźni bacznie pilnowali, by ich gadżety nadążały za postępem technicznym. Dzieci chętnie zgodziły się na przyjmowanie mnóstwa niepotrzebnych upominków przy byle okazji (mam na strychu ponad 60 lalek typu Barbie) . Tandetne drobiazgi za grosze wypełniły każdą wolną przestrzeń  w niejednym domu, inni wydając fortunę docelowo osiągali ten sam efekt.
Często więc zwyczajnie nic już nie potrzebujemy, poza rzeczami zużywalnymi.
    I tak, ten największy dotychczasowy wabik - niska cena - przestał działać wystarczająco intensywnie. W czasach kryzysu, okazuje się, że cena może być nawet "zbyt niska". Bo dobra rzecz powinna mieć swoją wartość. Jeśli takie tanie to pewnie zleżałe, uszkodzone, niemodne ... a może radioaktywne (rzeczywisty cytat).
Może więc nadszedł czas kupowania tylko potrzebnych rzeczy, ktore swą urodą i wyjątkowością wyróżniają się z tłumu masowej produkcji, czas powrotu do tradycji - przyszłość pokaże.
Zakupy męczą coraz więcej osób. A jeszcze kilka lat temu były jedną z wyczekiwanych przyjemności. I choć z pewnością nadal są nałogowcy uzależnieni od kupowania, to ja wróciłam dziś do domu właściwie z pustymi rękami. A po drodze wstąpiłam do spożywczaka, by wybrać najbardziej rumianą i chrupiącą okrągłą bułeczkę, która pachnie dzieciństwem, zaspokaja głód i jest piękna.

Masz pytania napisz: blog.kobietarenesansu@gmail.com     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz